Wiem, dawno nie pisałem, ale nie znaczy to, że zaprzestałem swojej identyfikacyjnej zabawy. Nie miałem za dużo czasu na blogowanie, a i arcyciekawych przypadków nie było. Poza tym jednym. Kupiłem bowiem takie oto zdjęcie na bazarze, od gościa, który nie miał pojęcia, co to za miejscowość, zdjęcia nie były jego, dostał od kogoś i sprzedaje. Standardowo trzeba jednak zawsze zapytać, aby nie "wyważać otwartych drzwi". Rozumna identyfikacja zdjęć powinna zawsze zaczynać się od działań najprostszych, zanim zacznie się wytaczać grube działa.
Zdjęcie amatorskie, nieco prześwietlone (wykonane latem, chyba z rana) pokazuje cichą przykościelną uliczkę, z przyciętymi lipami po bokach i świątynią, która stanowi dominantę całej kompozycji. Moją szczególną uwagę zwróciła nawierzchnia ulicy - charakterystyczna jodełka ułożona z cegieł. To międzywojenna robota i jak mi się początkowo wydawało jedyny punkt zaczepienia. Identyfikacja zapowiadała się jako dość trudne zadanie. Pobieżnie przejrzałem moją mapę obiektów sakralnych, ale bez rezultatu. Wrzuciłem słowa "kościół, międzywojenny, cegła" w różnych wariantach i odmianach w Google, ale bez rezultatu. Kilka razy pasowałem i zamierzałem fotkę wrzucić do pudełka z "ekstremalnymi przypadkami", wracałem, przeszukiwałem wszystkie kościoły w Polsce na chybił-trafił (nie polecam tej metody :) i dalej nic.
Po pierwszej fazie gwałtownych poszukiwań, trochę uspokoiłem się i przystąpiłem do działań metodycznych. Wypisałem sobie na kartce w kolumnie wszystkie poszlaki i tropy:
lato
nasłonecznienie
kościół ceglany
cegła na ulicy
obcięte lipy
mieścina
I zacząłem "dedukować". Zdecydowana większość amatorskich zdjęć wykonywana jest "podczas okazji" - ślub, chrzciny, komunia, zgon, imieniny, wycieczka, pielgrzymka, wakacje. Tu najbardziej pasowały mi wakacje - na zdjęciu nie ma "rodziny", więc ceremonie kościelne raczej odpadają, wycieczka też, bo nie ma "turystów". A zatem zdjęcie zrobiono podczas letnich wakacji w jakiejś niedużej mieścinie. To ma sens, osoba z aparatem "zwiedza" wszystkie lokalne atrakcje i robi pamiątkowe zdjęcia. Miejscowość jest raczej senna i spokojna, to nie kurort nabity stonką po brzegi, gdzie atrakcja goni atrakcję. Przycięte lipy wskazywały na "zabór pruski" - u nas w Kongresówce tak się drzew nigdy nie traktowało. Wielkopolskę i Śląsk od razu odpuściłem, na letnie wakacje raczej wybieramy się nad morze lub na Mazury. Karkonosze to z pewnością nie są, bo teren płaski, a i drzewa to lipy, a nie świerki. Ceglana, przedwojenna nawierzchnia ulicy wskazywała na miejscowość, która przed wojną należała raczej do Polski, stąd Mazury sobie też odpuściłem. Oczywiście istniała możliwość, że cała ta moja misterna "dedukcja" nie jest warta funta kłaków, ale przecież na czymś trzeba było bazować. Zostało morze, na niewielkim wycinku przedwojennego polskiego wybrzeża. Zacząłem sprawdzać: Puck, Władysławowo... i za trzecim razem bingo - Jastarnia:
Na zdjęciu widać neobarokowy kościół parafialny Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny wybudowany w roku 1931. Ujęcie wykonano od wschodu, z ulicy Ks. Stefańskiego.
Uczucia, kiedy się odkrywa, że to czego szukamy, właśnie znaleźliśmy, nie da się opisać słowami. Jaką to przywraca wiarę w potęgę ludzkiego rozumu! Jakiego to daje kopa do dalszych działań! Chce się żyć i rozwiązywać kolejne zagadki. Ba, przez moment można nawet uwierzyć, że jest się w stanie zidentyfikować nieomal wszystko! Tyle, że kolejne podobne zdjęcie sprowadza nas brutalnie na ziemię... Ale o tym już w następnym wpisie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz