Blog poświęcony identyfikowaniu miejsc, osób i zdarzeń utrwalonych na zdjęciach.

Arytmetyka z Matką Boską

Dawno nic nie pisałem na blogu z powodu zawirowań w życiu (zmiana pracy), ale po małej przerwie wracam z kolejną porcją zdjęć. Hobby identyfikowania zdjęć nie porzuciłem, to chyba nie jest za bardzo możliwe, z braku czasu identyfikowałem zdjęcia "do szuflady". Teraz postaram się opisać co ciekawsze przypadki.

Na początek ważna i ciekawa informacja. Od pewnego czasu wyszukiwarka Google oferuje możliwość przeszukiwania sieci obrazem. Jest to bardzo pomocne narzędzie w przypadku zdjęć bardzo znanych, krążących po zasobach sieci. Ale przejdźmy do zdjęcia. Kolejny kościół z moich zbiorów wyglądał następująco:


Kościół jak kościół - wygląda bardzo typowo, bardzo swojsko i enigmatycznie. Ale zdjęcie zawiera dodatkowe dane - rok wykonania zdjęcia - 1974 i informację o jubileuszu 50-lecia parafii. Nie trzeba być orłem z matematyki, żeby obliczyć rok powstania świątyni: 1974 - 50 = 1924.

Pierwsze przeszukiwania sieci nie dały jednak żadnych konkretnych wyników. Data erygowania kościoła, to za mało, żeby rozwiązać zagadkę. Do słów kluczowych "kościół" i "1924", dopisałem zatem frazę "Matka Boska" bowiem na szczycie, nad krzyżem, między wieżami widzimy jej ażurowy wizerunek. Pomyślałem, że to może być Patronka świątyni. I to był strzał w 10! Chwila googlowania i mam. Na zdjęciu widzimy kościół Matki Boskiej Częstochowskiej w Wołominie, który obecnie wygląda niemal tak samo:


Na stronie o parafii znalazłem kilka ciekawych informacji. Kościół pw. Matki Boskiej Częstochowskiej w Wołominie został erygowany 1 kwietnia 1924. Pierwszym proboszczem został ks. Jan Golendzinowski. Bardzo energicznie zabrał się do organizacji parafii i już trzy lata później, dnia 28 sierpnia1927 ks. kard. Aleksander Kakowski dokonał konsekracji świątyni. W czasie działań wojennych kościół uległ poważnym zniszczeniom. Od 1947 roku, kiedy kolejnym proboszczem został ks. Walenty Zasada przystąpiono do sukcesywnej odbudowy świątyni. Przez trzy lata udało się wyremontować kaplicę i plebanię. Ostatecznie kościół odbudowano, kiedy za czasów ks. proboszcza Mieczysława Grabowskiego. 11 października 1953 bp. Wacław Majewski dokonał uroczystego poświęcenia odbudowanej świątyni. 6 października 1966 ks. kard. Stefan Wyszyński - prymas Polski - konsekrował kościół Matki Boskiej Częstochowskiej w Wołominie. 



Z motyką na słońce


Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem to zdjęcie, pomyślałem sobie: "oto wyzwanie w sam raz dla ciebie". Mamy tu widok niewielkiego, skromnego kościółka, dość typowego i niczym specjalnym się niewyróżniającego. W tle nic, co by nam pomogło w identyfikacji. Jednym słowem klasyczna "zagwozdka", której nie da się ruszyć "głową" w żaden sposób. Ale o tym, że pozory mylą pisałem tu już wielokrotnie. Nawet najbardziej beznadziejny przypadek można rozwiązać prosto i bez mozolnego ślęczenia. Potrzeba czasem trochę szczęścia, ale przede wszystkim dobrej woli i samozaparcia.

Zdjęcie wylądowało w pudełku, aż przyszedł moment, żeby się z nim rozprawić. Pomysłu nie miałem, została improwizacja. Przyglądam się zdjęciu i przyglądam, pod lupą i gołym okiem. Szukam jakiegoś punktu zaczepienia. Hmmm. Pierwsze wrażenie - kościół jakby trochę zaniedbany, zapuszczony, nie że od razu ruina, ale jakby "bez gospodarza" - jakby zarośnięty krzakami i jakiś taki "na uboczu". Próbuję dojrzeć czy na wieży jest krzyż, ale nie mogę się dopatrzeć. Zamiast tego widać antenę radiowo-telewizyjną na wysokim maszcie. To by mogło sugerować jakieś nasze dawne Kresy Wschodnie i świątynię zamienioną na magazyn czy kołchozową świetlicę. Ale gdyby tak było, stan ogólny budowli byłby chyba znacznie gorszy. Mimo wszystko, starałem się nie wypuszczać poza granice (choć ciągnie mnie na Wschód, oj ciągnie!) kraju i kombinuję dalej. Skoro to Polska, to może kościół jest protestancki, niemiecki i stąd jego takie "opuszczenie". Gdzie tu szukać kościołów luterańskich w Polsce - Leszno, przychodzi mi do głowy, potem Wielkopolska, może tereny Ziem Odzyskanych? Wpisuję w wyszukiwarkę frazę "kościół ewangelicki" i pierwsze wyniki pokazują, że jestem raczej na dobrym tropie. Na kilkunastu stronach wyskakują mi obrazki polskich kościołów protestanckich i kilka z nich jest bardzo podobna do mojego. Ale mimo to, zagadka nadal jest nierozwikłana. Szukam dalej, wpisując różne podobne frazy, aż w końcu udało się z "parafią ewangelicko-augsburską". Poszukiwany przeze mnie kościół znajduje się w Węgrowie przy ul. Narutowicza 20. Podobnego ujęcia w sieci nie znalazłem, ale wrzucam najbardziej zbliżone:


Węgrów to ciekawe miasteczko z bogatą przeszłością. Znajduje się na północno-wschodnim Mazowszu, nieopodal Sokołowa Podlaskiego. Początki Reformacji w Węgrowie sięgają roku 1558. Wtedy w mieście założona została pierwsza gmina ewangelicka (reformowana), która przejęła świątynię rzymskokatolicką. Kościół, po kilkudziesięciu latach, został jednak zwrócony katolikom. W 1650 roku Bogusław Radziwiłł założył w Węgrowie parafię luterańską. W 1678 miejscowi zakonnicy spalili drewniany kościół. Nowy powstał w 1679, w ciągu zaledwie doby, gdyż taki warunek odbudowy postawił ówczesny biskup katolicki, Stanisław Witwicki. W 1685 roku świątynię zamknięto na wniosek tego samego biskupa. Był to początek prześladowań węgrowskich ewangelików. Przywileje odnowiono po dwóch latach. Modrzewiowy kościółek można podziwiać do dziś na terenie cmentarza ewangelickiego.

W latach 1838-1841 wybudowano nową świątynię pod wezwaniem Świętej Trójcy, która służy węgrowskim luteranom do dnia dzisiejszego. Był to kościół murowany, salowy, zwieńczony wieżą nad kruchtą, klasycystyczny. Ołtarz główny ozdobiony jest obrazem olejnym "Chrystus w Ogrójcu". Wieżę zwieńczono piramidalnym hełmem. Podczas I wojny światowej zniszczono parafialne archiwa. Zbór przetrwał jednak obydwie wojny.

Okna, tynk, murarka

Dzisiaj opiszę bardzo ciekawy przypadek identyfikacyjny. W gruncie rzeczy wszystkie przypadki są bardzo ciekawe, ale ten dostarczył mi szczególnie wielu emocji i radości. Jakiś czas temu kupiłem na bazarze zdjęcie przedstawiające grupę turystów siedzących na malowniczej ruinie zamku:


Zdjęcie pochodzi najprawdopodobniej z lat 30 XX wieku. Można to wnioskować głównie po strojach kobiet. Choć w tle wiele nie widać, pewien punkt zaczepienia był - mianowicie otwory okienne widoczne za plecami pana w kapeluszu. Wytypowałem listę najpopularniejszych zamków - ruin i usiadłem do komputera, żeby je po kolei sprawdzać. Żmudna robota, ale inaczej chyba by nie dało rady. Szczególnie długo sprawdzałem zamek w Ogrodzieńcu, potem w Kazimierzu i kilku innych lokalizacjach, ale na żaden wyraźny trop nie wpadłem. Szykowałem się już do rozszerzenia zakresu poszukiwań i zbadania zamków kresowych, gdy tymczasem moją uwagę zwrócił taki widoczek zamku w Czorsztynie:


Na pierwszy rzut oka widoczna na kolorowym zdjęciu baszta odpowiadał układem okien i szczerbą w górnym piętrze. Na obu zdjęciach nad poziomem okien widać charakterystyczne otwory po rusztowaniu. W średniowieczu kondygnacje budynków wznoszono właśnie w ten sposób. Należało zatem poszukać jakiegoś ujęcia pokazującego zamek od środka. Chwila googlowania i oto trafiłem na takie zdjęcie pokazujące Basztę Baranowskiego:


Porównanie układu tynku, a nawet ubytków, uzupełnionych czerwoną cegłą nie pozostawia żadnych złudzeń. Moja zagadkowa fotografia została wykonana na zamku w Czorsztynie. Ta czternastowieczna warownia, znajdująca się w granicach Pienińskiego Parku Narodowego, od XVIII wieku systematycznie popadała w ruinę. W wyniku pożaru od uderzenia pioruna spłonęła doszczętnie w 1790. Prace konserwatorskie rozpoczęto w roku 1992 i trwają one praktycznie do dziś. W ostatnich latach odrestaurowano m. in. basztę. Widać to doskonale na poniższym zdjęciu:


Ściana baszty po lewej stronie odpowiada tej widocznej na zdjęciu starym. Nawet dziura widoczna po lewej na oknem pasuje "jak ulał". Pytanie tylko, w którym miejscu dokładnie siedzieli moi turyści?. Musiałbym chyba przeprowadzić wizję lokalną na zamku. Na podstawie zdjęć z internetu, trudno to ustalić. Przydałoby się też dobre zdjęcie satelitarne, ale na nic takiego nie mogę obecnie liczyć. Podejrzewam, że towarzystwo rozsiadło się na gruzowisku zamku górnego. Na planie zaznaczyłem to miejsce czerwonym punktem:


Nigdy nie byłem na zamku w Czorsztynie, choć swego czasu sporo wędrowałem po okolicach. Internet to jednak zdumiewające narzędzie i kopalnia informacji bez dna. Mam nadzieję, że się nie "skończy" pewnego dnia...

Bratowa

Zajechała rodzina w gości - brat z żoną i dziećmi. Siedzimy wieczorem przy stole i rozmawiamy o tym i tamtym. Jakoś temat zszedł przypadkiem na zdjęcia, więc im opowiadam o swoich sukcesach identyfikacyjnych i w ogóle o tym, jaka to wciągająca zabawa. Pokazuj zdjęcia, opowiadam poszczególne przypadki. Aż tu brat prosi mnie, żeby mu pokazać jakieś fotografie, jeszcze nierozpoznane. Wyciągam pudełko i zdjęcia idą w ruch. Wszyscy uważnie oglądają poszczególne zdjęcia, dumają nad anonimowymi kościółkami, gdzieś w Polsce, snują domysły, kombinują. Aż tu nagle odzywa się bratowa:
Hej, to jest zamek w Mosznej i pokazuje mi takie zdjęcie:


O kurka, myślę sobie, nieźle! Coś kiedyś o takim zamku słyszałem, ale żeby tak po jednym lwie od razu zgadnąć!? Co to, to nie. Wrzucam dla zabawy następujący ciąg wyrazów do internetowej wyszukiwarki: lew, zamek, pałac, ogród, i wynik jest zdumiewający, bo wyskakują od razu obrazki z moją rzeźbą!!! Rozwiązanie było więc w zasięgu ręki, ale to wcale nie umniejsza mojego uznania dla bratowej.



Od 1972 roku na zamku w Mosznej znajduje się Centrum Terapii Nerwic. Czy na zdjęciu widzimy jego kuracjuszy - raczej nie sądzę. Dzieci wyglądają na bardzo zrelaksowane, przypominają raczej kolonistów niż pacjentów, więc pewnie zdjęcie zostało zrobione nieco wcześniej. Po remoncie w 2009 zamek pełni usługi hotelowe, a Centrum przeniosło się do nowego pawilonu na terenie zamkowego parku.

Tego wieczoru udało nam się rozwiązać jeszcze kilka innych foto-zagadek. Nie będę o nich wszystkich tu pisał. O przypadku z zamkiem w Mosznej wspominam z kilku względów. W każdym z nas tkwi jakiś potencjał identyfikacyjny, w każdym z nas tkwią jakieś zapamiętane obrazy z przeszłości. Do rozwiązywania podobnych zagadek nie trzeba wcale szczególnych predyspozycji czy szczególnej wiedzy. Druga sprawa to kumulacja wiedzy różnych osób - samodzielne identyfikowanie zdjęć to zajęcie dość żmudne a często irytujące. Warto zatem przy każdej okazji pytać znajomych, czy nie poznają przypadkiem danego obiektu ze zdjęcia. Ostatecznie od własnej satysfakcji cenniejsze jest opisanie i tym samym przywrócenie do obiegu społecznego danej fotografii. Zdjęcie bez podpisu jest przecież niemal bezużyteczne. Wreszcie trzeci aspekt - wspólne identyfikowanie zdjęć może być pasjonującym zajęciem towarzyskim na długie zimowe wieczory...

Goła baba

Identyfikacja zdjęć to zajęcie szalenie wciągające. Jak raz się zacznie, to ciężko się oderwać. Sprawdzamy przy tym własne umiejętności, poszerzamy horyzonty i doskonale się bawimy. Sami możemy sobie stopniować trudność zdjęć i określać ich tematykę. Nie trzeba być wcale obieżyświatem i znać wszystkie miejscowości w Polsce. Wystarczy zazwyczaj jakiś drobny punkt zaczepienia. W dzisiejszym odcinku, takim punktem była rzeźba roznegliżowanej dziewoi:


Szczerze mówiąc nie miałem bladego pojęcia, co to za miejsce, ale zdjęcie urzekło mnie swoim klimatem. Te uśmieszki, te dwuznaczne spojrzenia, figurę otaczają niemal wyłącznie kobiety, mężczyźni stoją gdzieś z boku, lekko zażenowani całą sytuacją. Sądząc po kraciastych dzwonach i szerokich kołnierzach, zdjęcie wykonano w połowie lat 70-tych. Zabudowa w tle jednoznacznie sugeruje, że mamy do czynienia z uzdrowiskiem. Kudowa? Polanica? Duszniki? Busko? Ciechocinek? To najbardziej znane i popularne miejscowości, ale jest ich w całej Polsce znacznie więcej. Początkowo myślałem, że trzeba będzie zrobić sobie rozpiskę i sprawdzać wszystko po kolei, ale spróbowałem "strzału z grubej rury" - wpisałem w wyszukiwarkę różne frazy, w różnych zestawieniach: uzdrowisko, park zdrojowy, figura, rzeźba, kobieta z dzbanem. Jak pewnie się domyślacie, to wystarczyło najzupełniej. Już po chwili zdjęcie zostało namierzone. To fontanna w Cieplicach:



Fontanna! To była lekka zmyłka, bo na starym zdjęciu ludzie niemal obsiedli figurę kobiety - może to zdjęcie po sezonie, albo przed remontem instalacji. W każdym razie nie przypomina za bardzo fontanny. Pawilon w tle to dawny Kurhaus, obecnie noszący nazwę "Edward", rzeźbę potocznie nazywa się "Marysieńką u wód" na pamiątkę pobytu w uzdrowisku królowej Marii Sobieskiej. Niestety historii i autora fontanny nie udało mi się ustalić.